Jak można zauważyć, moda na dietę bezglutenową zawojowała cały świat.
Coraz więcej osób odstawia pszenicę i inne zboża po przeczytaniu książki Williama Davisa "Wheat Belly". W sumie to może nawet jej nie czytali, ale usłyszeli streszczenie od koleżanki lub jakaś pani w telewizji przekonywała, że gluten to zło.
Czy gluten to rzeczywiście zło? Nie wiem, więc nie będę się wymądrzać.
Mogę jednak z całą pewnością stwierdzić, że w tym szale "bez pszenicy" zaszła pewna pomyłka.
Moim zdaniem tytuł książki "Dieta bez pszenicy" jest błędny. Wprowadza zamęt. Obecnie obok nazwy dieta bezglutenowa stawia się na równi dietę bez pszenicy, tylko, że tak naprawdę dieta bez glutenu - to dieta bez glutenu, a dieta bez pszenicy, to dieta bez pszenicy.
Człowiek mający alergię na pszenicę ze swojej diety wyłącza to zboże, gdyż taka alergia objawia się nadwrażliwością na białko pszenicy i ma objawy typowe dla alergii.
Nadwrażliwość na gluten powoduje, że nie toleruje się białka klejorodnego, które występuję także w innych zbożach, jak na przykład owies. Celiakia objawia się m.in. zaburzeniami czynności jelita cienkiego.
Osoba chora na celiakię może korzystać z dostępnych na rynku produktów takich jak mąka pszenna bezglutenowa, alergik natomiast nie, ponieważ taka mąka dalej zawiera białka, które go uczulają.
Tak więc uświadamianie mnie, na moim własnym prywatnym blogu :P, że przecież jęczmień ma gluten!, jest naprawdę bezcelowe i pokazuje tylko, jak potrafimy iść na ślepo za ogółem, nie próbując zrozumieć chociaż elementarnych podstaw.
I tak naprawdę, to nie ja robię sobie krzywdę jedząc owsiankę, tylko te osoby, które na hip-hip-hurra nagle jedzą "bez pszenicy", bo w babskiej gazetce napisano, że jakaś aktoreczka właśnie przeszła na taką dietę.
Może trochę złośliwie to zabrzmiało, jednak chyba jest w tym sporo racji, skoro mnie pouczacie o czymś o czym do końca nie wiecie. Nie jestem alfą i omegą, o alergii na pszenicę dowiedziałam się nie tak dawno temu, bo 1.5 roku dopiero z nią żyję. Jednak odstawiając to zboże, dowiedziałam się tego co niezbędne.
Obojętnie czy przechodzicie na dietę w celach zdrowotnych, odchudzających czy jeszcze innych, zawsze warto się doinformować, aby sobie krzywdy nie zrobić. Jeśli rozważasz odstawienie glutenu, lepiej skontaktuj się ze swoim lekarzem. Zrób badania, dowiedz się o "za" i przeciw". Teraz świat szaleje na punkcie tego sposobu odżywiania, jednak należy pamiętać, że jeszcze nie tak dawno ta dieta to było "lekarstwo" dla ludzi, którzy chorują na celiakię, a nie metoda odchudzająca. Dukanem tez się każdy zachwycał, a wiadomo jak to się skończyło.
Dlatego podchodźmy do tego z pewną dozą nieśmiałości, poszerzając swoją wiedzę. Bo co jednemu pomaga, drugiemu zaszkodzi.
Ehhhh, miało być o różnicach między obydwoma schorzeniami, a skończyło się nie tak, jak planowałam. Trochę się powymądrzałam, ale to tylko dlatego, że widzę, jak łatwo ludzie potrafią wpaść w euforię, zwłaszcza na coś co przybyło z Ameryki ;)
Dbajcie o siebie z rozsądkiem... Ja dalej będę gotować dla "pszennych alergików", a nie dla "modnych bezglutenowców". :)
Troszkę więcej o alergii na pszenicę jest tutaj: http://www.vegamedica.pl/diety-i-przewodnik-po-alergiach/dieta-bez-maki-pszennej/
PS. To nie ja powinnam być opierniczana za gluten na blogu, tylko V. Davis, za mało precyzyjny tytuł wprowadzający zamęt ;)
Na koniec, na szybko.
WIEM, ŻE ORKISZ TO PSZENICA, jednak jeśli chodzi o alergię, to zazwyczaj dotyczy to alergii na tę zwykłą pszenicę, gdyż to ona jest modyfikowana i to ona zawiera te niedobre białka. Orkisz jest zbożem, w które człowiek niewiele ingerował (i niech tak zostanie...), jego białko różni się od białka popularnej pszenicy, dlatego zazwyczaj jest dobre tolerowany przez pszennych alergików.
Obecność orkiszu była kolejnym powodem do zbierania opierniczu :) :) :)
Jak widać, modna nie jestem, bo mam tylko mało popularną alergię...